reklama
kategoria: Kultura / Sztuka
17 sierpień 2020

Łyk sztuki do kawy – „Cud nad Wisłą’

zdjęcie: Łyk sztuki do kawy – „Cud nad Wisłą’ / fot. nadesłane
fot. nadesłane
Bitwa Warszawska z 1920 roku uznawana za przełomową bitwę w historii, zajmuje 18 miejsce na liście najważniejszych bitew w historii świata. Zadecydowała o zachowaniu niepodległości przez Polskę i zatrzymała marsz rewolucji bolszewickiej na Europę Zachodnią. Stoczona na przedpolach Warszawy w ciągu kilkunastu dni wielka bitwa manewrowa, znana głównie jako Bitwa Warszawska, szybko obrosła mitami. Na tyle, że wielu Polaków łączyło fakt zwycięstwa z interwencją niebios nie doceniając talentów polskiej kadry dowódczej.  
REKLAMA
Polacy wierzyli w Opatrzność. Cud nad Wisłą, który miał się dokonać pod Warszawą w chwilach największego zagrożenia, zakorzenił się głęboko w świadomości ogółu. Pomogła w tym Narodowa Demokracja, czyli ideowi przeciwnicy jednego z ojców zwycięstwa – Józefa Piłsudskiego, Naczelnego Wodza, który przecież nie mógł zdobyć wszystkich laurów. Swoją cegiełkę dołożył także kościół.

Tymczasem cud polegał na tym, że polska armia wiedziała praktycznie wszystko o bolszewickiej: gdzie są jej dywizje, jakie mają zadania, jak wygląda ich zaopatrzenie. Według odnalezionych i ujawnionych w ostatnich latach dokumentów Centralnego Archiwum Wojskowego, już we wrześniu 1919 roku szyfry Armii Czerwonej zostały złamane przez por. Jana Kowalewskiego. Por. Kowalewski złamał sowieckie szyfry, kiedy nudził się na nocnym dyżurze.

Sprawdzał przechwycone telegramy. Założył, że musi być w nich słowo "diwizija" i w zaszyfrowanym tekście szukał słowa, w którym cyfry powtarzają się w takiej sekwencji jak litery "i". Znalazł i potem poszło już łatwo - pod koniec dyżuru rozszyfrował 50 proc. liter. Bolszewicy nie zdawali sobie sprawy, że polska armia zna ich zamiary. A dzięki temu polskie dowództwo mogło odpowiednio rozdysponować jednostki, by uderzyć od skrzydła. Gen. Władysław Sikorski, gdy dekorował por. Jana Kowalewskiego Orderem Virtuti Militari, uzasadnił krótko: "Za wygranie wojny, panie poruczniku".

W 1930 roku Jerzy Kossak, syn i wnuk wybitnych polskich malarzy, który specjalizował się w malowaniu scen batalistycznych, głównie z okresu wojen napoleońskich, stworzył obraz „Cud nad Wisłą”. Nie przedstawia on wierne przebiegu tej bitwy. Przede wszystkim kampania warszawska trwała kilkanaście dni, a wydarzenia 15 sierpnia przedstawione na obrazie, w rzeczywistości rozegrały się pod Radzyminem, z dala od Wisły. Natomiast na obrazie widzimy walki toczące się nad samą rzeką. Co więcej batalii patronuje ksiądz Ignacy Skorupka, który zginął pod Ossowem dzień wcześniej.

Ponieważ 15 sierpnia w kościele katolickim przypada święto Wniebowstąpienia Najświętszej Maryi Panny, a żołnierze uczestniczący w bitwie twierdzili, że widzieli na niebie postać matki Jezusa, na obrazie również umieszczony jest jej wizerunek. Dodatkowo na drugim brzegu Wisły widać Józefa Piłsudskiego, stojącego na czele oddziałów kawaleryjskich 3 i 4 Armii RP. O ile wymienione wcześniej oddziały brały udział w bitwie, to samego Piłsudskiego tam nie było. Dowodził kampanią z siedziby Kwatery Głównej, która mieściła się w Puławach. Wszyscy badacze są zgodni, że obraz jest alegorią i nie o ścisłość historyczną tu chodziło, a o przedstawienie prawdziwego cudu, momentu, w którym kraj dopiero co odrodzony, przy udziale ochotniczej armii, pokonuje o wiele liczniejsze oddziały Armii Czerwonej.

Obraz Jerzego Kossaka „Cud nad Wisłą” jest własnością Muzeum Diecezjalnego w Toruniu, a z okazji przypadającej właśnie setnej rocznicy wydarzenia, od 18 sierpnia do 27 września będzie go można oglądać wraz z innymi dziełami z tamtego okresu na wystawie „1920. Malarstwo. Fotografia” w Muzeum Mazowieckim w Płocku, które w tym roku obchodzi 200-lecie działalności.
PRZECZYTAJ JESZCZE
pogoda Sulęcin
9.3°C
wschód słońca: 08:03
zachód słońca: 15:48
reklama

Kalendarz Wydarzeń / Koncertów / Imprez w Sulęcinie